wróć do Blog

Czy twój rodzic jest toksyczny?

“To, iż nie mieliście złych zamiarów, nie znaczy, że nie bolało”

To, co znane, zapewnia poczucie komfortu. Człowiek zna zasady i wie, czego może się spodziewać. Odtwarza stare konflikty, bo ma nadzieję, że tym razem zdoła je przezwyciężyć.

Zanim 29-letnia Anna przeżyła miłe chwile z ojcem, jej życie było pełne ciężkich doświadczeń. Utrwalił w niej przekonanie, że nie można mieć jednego bez drugiego, a tolerancja niedopuszczalnych dla niej wcześniej zachowań wzrosła. W efekcie Anna otrzymała w spadku gniew, przygnębienie, podejrzliwość i nadmierne poczucie odpowiedzialności.

Ponieważ pierwszy związek uczuciowy nauczył ją, że ludzie, których kocha, potrafią ranić, obecnie obawia się zbliżenia do drugiej osoby. W rezultacie wybiera emocjonalnie niezrównoważonych partnerów, dzięki którym może stwarzać pozory budowania związku, jednak bez konfrontacji z własnym strachem przed prawdziwą zażyłością.

W rodzinie Anny miało miejsce kazirodztwo, które jest zdradą najbardziej podstawowego zaufania między dzieckiem a rodzicem. Doprowadza do całkowitego spustoszenia emocjonalnego. Młode ofiary są bowiem absolutnie zależne od swoich napastników. Nie mają dokąd uciec. 90% z nich nigdy nie przyznaje się do tego, co się wydarzyło. Milczą, bo obawiają się rozpadu rodziny w sytuacji, gdy rodzic będzie miał kłopoty z prawem. Myśl o odpowiedzialności za jej rozbicie jest dla dziecka gorsza niż fakt, że jest ofiarą kazirodztwa. Gdy kuzynka Ani zwierzyła się jej, że brat wykorzystuje ją seksualnie, obie młode kobiety postanowiły nigdy nie zgłaszać tego faktu organom ścigania. Nie zrobiły tego z obawy przed utratą pozornej kontroli nad sytuacją i poniesieniem nieznanych im konsekwencji zmiany sytuacji w wyniku ujawnienia jej światu.

Ojciec Anny był alkoholikiem. Często szantażował ją słowami: “Zrób jak ci każę albo nie odzywaj się do mnie więcej”. Chciał jej przez to udowodnić, że jej zdanie jest bezwartościowe, a potrzeby niestosowne.

Matka Anny manipulowała nią. Manipulujący rodzic ukrywa prawdziwe motywy, budując dziecku świat pełen chaosu. Mała Ania czuła, że matka nią kieruje, ale nie mogła zrozumieć w jaki sposób się to działo.

Toksyczni rodzice działają pod wpływem głębokiego poczucia braku satysfakcji z własnego życia i lęku przed odrzuceniem. W Annie zrodziło to niewyraźne poczucie własnej tożsamości. Trudno jej spojrzeć na siebie jak na oddzielnego człowieka z własnymi potrzebami, często czuje się bezradna. W związku z tym, że przez wiele lat otaczała ją atmosfera nieprzewidywalności, przejawia potrzebę nadmiernej kontroli całego swojego otoczenia. Z tym problemem zgłosiła się do gabinetu psychoterapeutycznego.

Ojciec Anny obecnie już nie żyje. Śmierć nie zakończyła jednak mechanizmu idealizowania go, a może go nawet wzmocniła. Annie trudno uznać krzywdę wyrządzoną przez żyjącą matkę, a jeszcze trudniej oskarżyć o nią nieżyjącego ojca. Kulturowe tabu wskazuje przecież, że nie można krytykować zmarłych. W rezultacie, śmierć opromienia swego rodzaju świętością nawet najgorszego tyrana, przez co idealizowanie zmarłych rodziców staje się prawie automatyczne. Kiedy Anna próbowała porozmawiać z mamą o sytuacji w ich domu rodzinnym, usłyszała, że “nie było wcale tak źle, jak to zapamiętała”. Jej matka stosuje tu typowy mechanizm pozwalający utrzymać iluzję normalnej rodziny. Oskarża także Annę o wszystkie nieadekwatności, na które sama cierpiała, unikając tym samym odpowiedzialności za własne zachowanie. Anna pamięta sytuację, że ojciec uderzył ją, gdy miała 10 lat, a powstały na ciele siniak przyciągnął później uwagę szkolnej pielęgniarki. Wytłumaczyła jej jednak wtedy, że spadła ze schodów i - nie wyjawiając prawdy - wyszła z gabinetu.

Kiedy rodzic szkodzi dziecku przez nieumyślne zaniedbanie, powiązanie problemów, które pojawiają się w dorosłym życiu, z błędami rodziców staje się trudne. Problem pogłębia niezdarne lub nieodpowiedzialne zachowanie rodziców, które wzbudza w dziecku poczucie konieczności sprawowania opieki. Dzieci prawie zawsze dochodzą do wniosku, że jeśli coś negatywnego dzieje się w ich rodzinie, to z ich winy. 

Ania jako dziecko, któremu rodzice odebrali sprawczość, czuje się bezradna. Trudno jej wyrosnąć z potrzeby odwoływania się do rodzicielskiej rady. Osobowość kontrolujących rodziców jest tak ściśle związana z rolą rodzicielską, że kiedy dziecko staje się niezależne, czują się zdradzeni i opuszczeni.

 

Świat rzeczywisty a wykreowany na potrzeby utrzymania iluzji rodziców

Toksyczni rodzice przeciwstawiają się rzeczywistości. Rozwijają swój spaczony pogląd na nią. Dziecko nie ma wystarczającego doświadczenia, by dokonać rozróżnienia między rzeczywistością prawdziwą a spaczoną. Dojrzewa, przyjmując zniekształcone przekonania, które wnosi bez modyfikacji w dorosłe życie. Ślepo poddaje się rodzinnym normom, bo brak lojalności wobec nich oznacza zdradę.

Jeśli normy są sensowne, rodzice mogą kształtować moralny i etyczny grunt niezbędny dziecku. Posłuszeństwo normom rodzin dysfunkcyjnych prowadzi jednak do destrukcyjnego i samowyniszczającego zachowania. W rodzinie autorytarnej za rzadkie chwile poczucia, że jesteś akceptowany i bezpieczny płacisz rezygnacją z własnej odrębności. Aprobuje ona zamazanie granic osobowości i ujednolicenie członków rodziny, a w efekcie wzajemne tłamszenie własnej indywidualności.

Rodziny prawidłowo funkcjonujące zachęcają do przejawiania indywidualności, odpowiedzialności i niezależności. Rodzice radzą sobie z problemami w drodze otwartego porozumiewania się. Nie obawiają się szukać pomocy na zewnątrz.

Rodzice toksyczni na zagrożenie równowagi reagują uwalnianiem lęków i frustracji. Niewiele myślą o konsekwencjach, jakie ponoszą przez to ich dzieci.

 

Wpływ toksycznych rodziców

Dziecko nasiąka jak gąbka zarówno werbalnymi, jak i pozawerbalnymi informacjami. Rodzice stanowią dla niego centrum wszechświata. Dziecko słucha, obserwuje i naśladuje ich. To, czego nauczy się w domu o sobie i innych, staje się dla niego głęboko wdrukowaną, uniwersalną prawdą o tym, jak funkcjonuje świat, a w nim oni.

Jeśli wszystkowiedzący rodzic mówi o nim źle, dziecko uznaje, że musi to być prawdą. Nie ma zdolności dystansu, który umożliwiłby zakwestionowanie tych opinii i dlatego internalizuje je. Leży to u podstaw niskiej samooceny. Ma w sobie głęboko zakorzenione poczucie bezwartościowości i nieadekwatności. Jest ono wynikiem obwiniania siebie za rodzicielskie zniewagi. Jako bezbronnemu, zależnemu od innych, małemu człowiekowi, łatwiej poczuć się winnym i zasłużyć na gniew rodzica, niż uznać przerażający fakt, że to on powinien otoczyć go opieką. 

Jedynym sposobem wyjaśnienia emocjonalnych ataków rodzica jest przyjęcie przez dziecko odpowiedzialności za jego zachowanie. Nawet jeśli dorosły dziś człowiek już wie, że bijąc go, rodzic robił źle, wciąż potrafi go usprawiedliwić. Dzieje się tak, gdyż intelektualne zrozumienie nie wystarczy, by przekonać emocje, które wdrukowały niegdyś poczucie odpowiedzialności w serce malca.

Dorosły może też przejawiać utrwalone przekonania brzmiące: “ja jestem zły, a rodzice dobrzy” czy “ja jestem słaby, a rodzice silni”. Pozwalają one uniknąć konfrontacji z bolesną prawdą, że rodzice zdradzili go wtedy, gdy był bezbronny.

Pierwszym krokiem w kierunku przejęcia kontroli nad życiem jest uświadomienie sobie tej prawdy.

Rodzic, który zgadza się, by w jego domu stosowano przemoc powinien dzielić odpowiedzialność. Nie usprawiedliwiają go ani jego własne lęki, ani zależność, ani potrzeba utrzymania statusu quo rodziny. Jest tyranem pasywnym.

 

Prawa dziecka a obowiązki rodzica

Dzieci posiadają podstawowe i nienaruszalne prawa. Rodzice powinni zaspokajać ich potrzebę miłości, chronić przed krzywdą fizyczną i uczuciową oraz troszczyć się o kręgosłup moralny dziecka.

Dziecko ma prawo do szacunku dla swych uczuć, popełniania błędów i do pełnej jasności tego, że nie jest to koniec świata. Ma prawo żyć z radością, spontanicznie i nieodpowiedzialnie. W miarę dorastania rodzice powinni pielęgnować ich dojrzałość, powierzając im pewną dozę odpowiedzialności, ale nigdy za cenę dzieciństwa.

Toksyczni rodzice oczekują, by dzieci troszczyły się o ich potrzeby. Role w rodzinie stają się wówczas zniekształcone lub odwrócone. Osobowość dziecka, które jest zmuszone stać się rodzicem dla siebie i dla własnego rodzica, zostaje pozbawiona modelu ról rodzicielskich. Dziecko dostaje przekaz od rodzica o treści: “Twoje uczucia nie są ważne. Ja jestem jedyną osobą, która się liczy”. Może zacząć się czuć niewidzialne lub nawet jakby nie istniało, co powoduje ogromne szkody w jego samoocenie.

 

Jak się uzdrowić?

Można przebaczyć rodzicom, ale powinno to stanowić zwieńczenie, a nie początek emocjonalnego oczyszczenia. Trzeba pozłościć się o to, co się przydarzyło i porozpaczać nad brakiem zaznania miłości rodzicielskiej, o którą się zabiegało. Trzeba przestać pomniejszać krzywdy, jakie człowiekowi wyrządzono.

Jeżeli wybaczy się rodzicom, którzy nadal źle człowieka traktują, szkodzi się własnej pracy nad sferą emocjonalną.

Jeżeli już nie żyją, należy wybaczyć samemu Sobie. W przeciwnym razie istnieje ryzyko trwania w złości przez resztę życia. Emocjonalny spokój przychodzi w rezultacie uwolnienia się od ich kontroli. Doświadczenie ulgi przypływa, gdy przerzuca się całą odpowiedzialność na barki rodziców, czyli prawidłowe miejsce jej spoczynku.

Ważne, by unikać podejmowania konfrontacji z rodzicami, gdy jest się u szczytu emocjonalnego napięcia. Nie jest się wówczas w stanie trzeźwo spojrzeć na problem.

Bez względu na to, co zdarzy się podczas niej, zawsze należy uznać ją za zwycięstwo, ponieważ miało się odwagę ją przeprowadzić. Potrzeba ku temu wsparcia i jasności przekonań dotyczących tego, kto za co bierze odpowiedzialność. Warto być też przygotowanym na radykalną zmianę relacji z rodzicami, a być może nawet i jej chwilowe zerwanie.

“Nie jesteś odpowiedzialny za to, co zrobiono Tobie jako bezbronnemu dziecku! Jesteś odpowiedzialny teraz za podjęcie pewnych konstruktywnych kroków, rozliczających Cię z przyszłością!”


Być może do tej pory “taniec pod emocjonalne dyktando rodziców” wydawał Ci się sposobem życia, a nie wyborem. Ale Ty masz wybór. Zainicjuj proces uświadamiania Sobie, że byłeś niesłusznie zmuszony do przedwczesnego dorastania i okradziony z dzieciństwa, do którego miałeś prawo. Zrozumienie wadliwości norm Twoich rodziców jest początkiem zmiany. Prawdziwa wolność przychodzi wówczas, gdy zaczynamy działać inaczej.

autor: Dorota Bucholc
Artykuł napisany w oparciu o wiedzę z książki autorstwa Susan Forward i Craiga Bucka pt.: “Toksyczni rodzice. Jak się uwolnić od bolesnej spuścizny i rozpocząć nowe życie"

 

Sprawdź najnowsze artykuły

pomoc psychologiczna photo-1651613543604-195861551d15.webp
Kiedy ciało mówi stresowi “NIE”

"Ludzie zawsze intuicyjnie czuli, że ciało i umysł są niepodzielne. Współcześnie doszło jednak do niefortunnego rozłamu między tym, co podpowiada nam organizm, a tym, co umysł uważa za prawdę. Ku własnej zgubie, zwykle kierujemy się drugim z tych dwóch źródeł informacji” - mówi znany kanadyjski lekarz węgierskiego pochodzenia, dr Gabor Maté. Nie można odmówić mu doświadczenia: przez 20 lat pracował w przychodni rodzinnej, później na oddziale opieki paliatywnej, a następnie przez ponad dekadę zajmował się osobami uzależnionymi od narkotyków i chorymi psychicznie. Napisał cztery książki, które zostały wydane w 25 językach.
[czytaj dalej]

pomoc psychologiczna photo-1581189908818-9bae2b27a458.webp
Ciało mówi NIE słuchaj uważnie - choroby przewlekłe

37-letnia Małgosia kilka tygodni temu otrzymała diagnozę, która każdego roku tysiące kobiet zwala z nóg: nowotwór piersi. Od lat trudno jest jej wyrażać uczucia, szczególnie te związane z gniewem, a to właśnie gniew poczuła, gdy pierwszy raz ją usłyszała. Małgosia żyje w samotności, po cichutku, nie chcąc „narzucać” się światu.  Mimo, że badania dowodzą, iż rokowania u osób cieszących się wsparciem społecznym są zawsze lepsze, niezależnie od rodzaju choroby.

[czytaj dalej]

pomoc psychologiczna photo-1524088484081-4ca7e08e3e19.webp
Kobiety kochające “za bardzo”

Kasia młodo wyszła za mąż, w wieku 21 lat. Gdy tylko Karol jej się oświadczył, natychmiast powiedziała „tak”, w przekonaniu, że to “ten jedyny”. Niedługo po ślubie zaczęło jednak dochodzić do coraz częstszych kłótni między małżonkami. Kolejne lata to w zasadzie nieustające pasmo napięć i awantur, podczas których Karol nie szczędził jej także wulgarnych wyzwisk. Z biegiem lat Kasia stała się ofiarą przemocy psychicznej.

[czytaj dalej]

Historie terapeutyczne jon-flobrant-_r19nfvS3wY-unsplash.jpg
Balans

"Na terapię zapisałam się ze względu na konkretne trudności – sporo złości, stany głębokiego przygnębienia. Ku mojemu zaskoczeniu w pracy terapeutycznej zaopiekowane zostały rozległe obszary mojego życia. Nigdy nie pomyślałabym, jak bardzo można zmienić jakościowo własne życie. Aktualnie towarzyszy mi większe poczucie spokoju i wpływu. Przy jednoczesnej akceptacji faktu, że są rzeczy poza moją kontrolą. Czuję, że mam dostęp do swojej siły, pewności, a zarazem, że towarzyszy temu wrażliwość i delikatność. Ten balans jest dla mnie bardzo ważny. Cieszę się, że relacja z psychoterapeutką stała się dla mnie pierwowzorem relacji, w której mogę czuć się bezpiecznie będąc blisko siebie i odkrywając swoje różne kawałki. To przekłada się na zaufanie do innych ludzi, a także na odwagę by być autentycznym. Na sesji terapeutycznej mogę zatrzymać się przy czymś, co na co dzień niekiedy jest zbyt trudne. Jednak widzę, że wraz z czasem tą umiejętność również się nabywa - bycie swoim sojusznikiem i pozwolenie sobie na odczuwanie różnych emocji. Traktując je bardziej jako drogowskaz, niż jako coś od czego trzeba uciec."

Aneta

Historie terapeutyczne vadzim-tuhuzbayeu-nP9m-lcMSbg-unsplash.jpg
Bez wyrzutów sumienia

“Co mi dała psychoterapia? Wolność, wiarę w swoją intuicję i zgodę na bycie po prostu sobą. Uwolniła mnie od refluksu, napięć w ciele i wyrzutów sumienia za każde wypowiedziane słowo. Czy był to łatwy i szybki proces? Zdecydowanie nie, ale warty to przejścia. Pamiętam, emocje, odczucia jakie mi towarzyszyły, nie zawsze było to miłe i przyjemne, ale każda sesja przybliżała mnie do siebie samej. Oczywiście, że polecam psychoterapie wszystkim, bardzo żałuję, że nie jest ona tak łatwo dostępna dla każdego.”

Wiola

Historie terapeutyczne pawel-wisniewski-pkFXc2d3yD4-unsplash.jpg
Wewnętrzny głos

Z początku nie miałam przekonania co do tego, że proces psychoterapii zmieni coś w moim życiu. Było mi trudno zaufać efektom. Spotkania umożliwiły mi jednak prawdziwe i pełne spotkanie z samą sobą. W bezpiecznych warunkach jakie stworzyła moja terapeutka mogłam otworzyć się na ogląd historii swojego życia z różnych stron, pod różnymi kątami. Przeżyć emocje, które dotąd tłumiłam. Zapłakać nad bezradnością wobec niektórych wydarzeń. To powodowało we mnie stopniowe odczuwanie coraz większej ulgi. Było mi lepiej samej ze sobą po prostu BYĆ. Stałam się bardziej samoświadoma siebie, co pomaga mi do dnia dzisiejszego lepiej radzić sobie w kryzysowych sytuacjach oraz nawiązywać lepszej jakości, bezpieczne relacje. Osobiście uważam, że to były jedne z najlepiej zainwestowanych dotąd pieniędzy i że zmiana jaką przyniósł proces psychoterapii jest dla mnie bezcenna. Bardzo ważne też, aby wybrać osobę, z którą jak to mówię “kliknie”. Jeśli nie uda się to za pierwszym razem, warto spróbować pójść do kogoś innego. Najważniejsze to, by słuchać siebie i podążać tam gdzie kieruje “wewnętrzny głos”. Z całego serca polecam Każdej Osobie spróbowanie podjęcia psychoterapii własnej. To może być jedna z najlepszych decyzji Twojego życia, mająca pozytywny wpływ na jego całą dalszą część. :-)

Monika

Historie terapeutyczne marek-piwnicki-sDa-YSpxcjc-unsplash.jpg
Stawanie się sobą

“Podjęcie decyzji o psychoterapii własnej było trudne, gdyż nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Wiedziałem jednak, że potrzebuję pomocy. Po tygodniach namysłu i zbierania się na odwagę zadzwoniłem i umówiłem się na sesję konsultacyjną. Teraz wiem, że była to najlepsza decyzja w moim życiu. Od ponad roku jestem w procesie terapeutycznym, który od samego początku przebiega dość dynamicznie. Psychoterapia to dla mnie droga w głąb siebie, w trakcie której zaczynam rozumieć dlaczego jestem tym kim jestem, oraz definiować czynniki, które mnie kształtują. Proces pomaga mi również zaakceptować rzeczy, których nie mogę zmienić, a także pozwala przyjrzeć się temu na co mam wpływ. Psychoterapia jest procesem trudnej i żmudnej pracy, w trakcie której doświadczam bólu psychicznego oraz fizycznego w postaci somatyzacji, jednak radość ze stawania się sobą jest nieporównywalnie większa i warta tego, aby podjąć trud pracy nad sobą."

Szymon

Historie terapeutyczne lukasz-szmigiel-ajFbrw_aiSk-unsplash.jpg
Spokojniej

"Kryzys zawodowy, który swoje źródło miał w wątkach osobistych spowodował, że podjęłam decyzję o psychoterapii. Narodziny mojej córki uruchomiły różne kawałki z mojego dzieciństwa i powstała we mnie potrzeba przepracowania tego. Zawodowo byłam na zakręcie i czułam, że utknęłam. Miałam poczucie, że nie ruszę dalej, jeśli nie poprzyglądam się temu co mi się dzieje z perspektywy obserwatora. Początki psychoterapii to był duży ból, kryzys i płacz. To był proces poznawania siebie. Rozpoczynając terapię nie od razu dostrzegłam efekty. Początkowo z każdym krokiem do przodu, było gorzej. Do czasu psychoterapii miałam wszystko pozamrażane i nie łączyłam różnych faktów, przez co nie byłam w stanie dostrzec sytuacji taką, jaka była. Co ciekawe w trakcie psychoterapii zaczęłam być bardzo ciekawa historii swojej rodziny. Szukałam faktów na temat mojego pochodzenia w różnych miejscach. Przeszłam przez różne etapy. 

[czytaj dalej]

Historie terapeutyczne nils-nedel-DxW4sFrGAMI-unsplash.jpg
Miejsce w rodzinie

“Moje doświadczenia związane z psychoterapią rozpoczęły się, kiedy miałam 22 lata. Była to 3- miesięczna grupa dla osób z dość różnymi problemami depresyjnymi, nerwicowymi, z zaburzeniami odżywiania, w relacjach. Terapeuta prowadzący wydawał mi się bardzo mądry, zabawny, opowiadał ciekawe przypowiastki terapeutyczne, grupa pacjentów stała się na pewien czas moimi bliskimi znajomymi (jedna znajomość przetrwała do dziś). Na same odkrycia i zmiany terapeutyczne nie byłam wtedy szczególnie gotowa, to znaczy oprócz odnotowania napięcia mięśni czoła w czasie bycia w grupie (które dzisiaj odbieram jako przejaw lęku społecznego, przed oceną, wtedy jednak nie wiedziałam jak to rozumieć i nikt mi tego nie zinterpretował), pozornie nie wyniosłam nic. Przyszłam tam z przekonaniem, że chcę pokonać zaburzenia odżywiania (objadanie się, uzależnienie od jedzenia), nie byłam.... 

[czytaj dalej]